Zimowy wypad w okolice Suprasla Właśnie udało mi się dotrzeć do domu i zdjąć nasiąknięte wodą buty, zawinąć ciepłym kocem, przygotować sobie kieliszek czegoś rozgrzewającego i przykleić się do klawiatury komputera. Sam nie wiem od czego zacząć, może od tego, że zamiast przygotowywać się do egzaminów jak przystało na studenta, postanowiłem w niedziele 13 stycznia wybrać się z paroma maniakami jazdy terenowej się w okolice Supraśla. Zebraliśmy się jak zwykle na parkingu przy cmentarzu na ulicy Raginisa w Białymstoku. W zasadzie to po godzin ie 10 nie dało się tam wjechać, ale to może dla tego ze stało tam kilka terenówek: Uaz Stefana, Uaz Adama, czarny Wrangler Rafała, Polonez Truck 4x4 Zbyszka oraz mój Czerwony Szeroki. Na wylocie z Białegostoku czekał na nas Tomek żółtym Uazem. Droga do Sup raśla nie zajęła dużo czasu, a jak się potem okazało przejechanie 24 km zajęło mniej czasu niż podjazd pod pewną górkę, ale nie uprzedzajmy faktów. W Supraślu jako pasażerowie przewodnicy przyłączyli się do nas Grzesiek i Adam, miejscowy leśniczy. Wresz c ie ruszamy, wokoło nas las w pięknej zimowej szacie a my przemykamy wąskimi drogami, nie ukrywam, ze jest to moment kiedy w człowieku wszystko pulsuje i czeka z napięciem na pierwsza poważna przeszkodę do pokonania. Nareszcie jest, to nam było potrzebne. P rzed nami długi podjazd pod wysoką górę, upodobany w ostatnim czasie przez narciarzy. Ale oni z niego zjeżdżali, my natomiast postanowiliśmy podjechać. Pierwszy wystartował Stefan Uazem, dojechał do połowy górki, po nim poleciał Tomek również Uazem, ale ion nie sforsował zaśnieżonego podjazdu, zatrzymał się trochę dalej niż Stefan, ale i tak do końca wzniesienia kilkadziesiąt metrów. widzę, że chłopaki dają z daleka znaki "Droga wolna". Na takie momenty się tylko czeka, tego człowiek potrzebuje, przełączam się na z gazu na benzynę, mała przygazówka, reduktor i OGIEN!!! Jeep wystartował, zmieniam bieg po biegu, koniec wydaje się coraz bliżej, ale im bliżej końca wzniesienia tym bardziej się Jeep kopie i wcale się mu nie dziwie, zwłaszcza ze nikt tędy wcześniej nie jechał. Cofam się kilka metrów, znowu OGIEN i znowu podjechałem chyba z dwa metry, powtórka manewru ale znowu najwyżej półtora metra do przodu, wycofuje się i ustawiam się obok Uazów. Startuje Rafał Wranglerem, idzie mu super, dociera znacznie wyżej niż ktokolwiek, słychać że obrotomierz został kilka razy zamknięty, ale mimo to jedzie, do momentu, aż zniosło go na bok w krzaki. Zjazd, kolejna próba, ale znowu ląduje w krzakach. Razem z Adamem siadamy do mojego Cherokeza bo chcemy zajechać z drugie j strony i wciągnąć na holu walczącego z pochyłością i śniegiem Wranglera. Niestety objazd zajmuje nam dość dużo czasu ponieważ pozostałe dwa Uazy zastawiły drogę, ale w końcu docieramy z drugiej strony górki, okazuje się jednak, że nasza pomoc nie jest j uż potrzebna, Wrangler na potężnych 33 calowych oponach poradził sobie. Pozostałym samochodom jednak daleko do wyjazdu, ale przy pomocy Wranglera kilku lin i one docierają w końcu na szczyt wzniesienia. Znowu jedziemy pięknie zaśnieżonymi leśnymi drogami, czasem się któryś z samochodów zakopuje, ale nie jest to nic poważnego i w zasadzie wystarczy popchnięcie żeby ruszył z miejsca, kolejna górka, już zdecydowanie mniejsza ale samochody jadą z dużym oporem, znowu się ktoś zakupuje, ale na szczęście samocho d y nie odmawiają współpracy i posuwamy się dalej. W rezultacie trafiamy na piękną polanę, tu robimy małe ognisko i przy okazji pieczemy jedyny kawałek kiełbasy, który miał być docelowo podzielony na kilkunastu ludzi. Jest fajnie, śnieg który dostał się do b utów dawno się już roztopił i w zasadzie przy każdym kroku słychać było chlupot, ale i tak jest fajnie. Nasza kawalkada znowu rusza. Tym razem jedziemy wzdłuż rzeki zamarznięta łąką, prowadzi oczywiście Wrangler, za nim Uazy, mój Jeep i na końcu Polonez 4x 4, który jak się okazało nadspodziewanie dobrze radził sobie z koleinami, dziurami i śniegiem. Aby dotrzeć do Supraśla musieliśmy się skierować ponownie w stronę lasu, drogę jednak zagrodziło nam powalone drzewo, ale w końcu i z nim sobie poradziliśmy przy użyciu siekier, które przecież powinny być na stałym wyposażeniu każdego terenowego samochodu. Ostatni odcinek leśnej drogi stanowi wspaniały test zawieszania, które musi radzić sobie z konarami i rowami. Nie trwa to jednak długo ponieważ zaraz wyjeżdżamy z lasu, robimy zbiorowe zdjęcie i każdy rozjeżdża się w swoim kierunku. Trochę się jednak dziwie, że udało się pokonać taką trasę bez ofiar w ludziach i sprzęcie, nie licząc oczywiście połamanej deski skrzyni ładunkowej Poloneza. Po raz kolejny okazało się, że zima to chyba najwspanialsza pola roku dla miłośników 4x4 lub co bardziej zapalonych 6x6 J)) Adrian (Czerwony Szeroki)
Fot. Adrian (czerwony Szeroki) |
Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone