Wyprawa 9
Kundzin - "szczytowanie".

Żeby nie było nieporozumień, to na wstępie wyjaśnię i proszę o oficjalne dodanie tego wyrażenia do słownika off-road, że "szczytowanie" - od dziś rozumiane ma być jako "wjechanie samochodem, z napędem 4x4, na szczyt bardzo stromej góry".
Dziś w rolach głównych "szczytowali":
- Adrian (Jeep Cherokee)
- Kali (Landrover Discovery)
- Tomek (Jeep Cherokee)
- Rafał (Jeep Wrangler)
- Darek (Chevrolet Blazer)
- Stefan (Uaz)
- Tomek (Uaz)
- Grzesiek (Tarpan Honker)
- Daniel (Hyundai Innovation)
Zbiórka przy cmentarzu, na wylocie z Białegostoku, o godzinie 9.00. Punktualnie zjawiło się 9 wyżej wymienionych aut; popatrzyłem na to wszystko z boku - "jeżu, ale tłok". Wszystkich znałem już z poprzednich wypraw, więc po drodze na pewno będzie wesoło. Z tą optymistyczną myślą wyjechaliśmy z Adrianem na czoło kolumny i zajęliśmy się pilotażem. Za Supraślem chcieliśmy przeprawić się przez dopływ rzeki Supraśl - Cieliczankę, lecz ku naszemu zaskoczeniu drogę zagrodziło nam ogromne drzewo, zwalone wzdłuż strumienia. Gdy już mieliśmy zawracać, z lasu wyszedł niespodziewanie pewien pan, rodem z filmów Hitchcoka, niosący wielką piłę łańcuchową. Zamiast wyciąć nas w pień i rozgrabić nasze samochody, zapytał grzecznie dokąd jedziemy i natychmiast zaofiarował swoją pomoc w rozwiązaniu naszego problemu. Odpalił piłę i kilkoma wprawnymi ruchami przeciął tarasujące drogę drzewo. Okazało się że ten pan jest drwalem, pracującym nieopodal przy przecince lasu, a wyszedł do nas bo zżerała go ciekawość, co może robić 9 samochodów w samym środku lasu. W podzięce wynagrodziliśmy go kilkoma bezalkoholowymi ;) i zabraliśmy się za forsowanie rzeczki. Pierwsze samochody przejechały bez problemu, ale ostatnie musiały trochę depnąć w pedał, bo grunt był już rozjeżdżony. Niektórzy skorzystali nawet z pomocy liny.
(Tu skrót myślowy...)
Do Kundzina dojechaliśmy w komplecie i bez większych problemów. Ludzie byli nie tyle spragnieni off-roadowych wrażeń, co głodni i głośno nalegali na postój integracyjny. Po drodze na miejsce ogniskowe nie udało nam się zakopać na bagnistej łące, jak to było początkowo w planach. Ostatnie dwie mroźne noce zrobiły swoje i przejeżdżały tu nawet "łyse konie" (kolejne określenie do słownika off-road, oznaczające samochody na oponach bez bieżnika). Niestety na tym odcinku zweryfikowało się zawieszenie w Uazie Stefana, który musiał nas przez to wolniutko opuścić nas, żeby przed zmierzchem zdążyć dojechać do domu. A szkoda bo do celu brakowało dosłownie 500 metrów. Po chwili 8 aut szczytowało i znaleźliśmy się na czubku górki. Chwila na zebranie opału i nad ogniskiem pojawiły się dziesiątki kiełbasek. O dziwo, tym razem zaopatrzyli się w nie wszyscy.
Po obiadku postanowiliśmy objechać (niektórzy po raz drugi) górę piaskową. Na szczęście większość była nieświadoma tego, co to za próba. Blazer - najszerszy z naszej grupy jechał jako trzeci. Zastanawiałem się jak on przejechał za nami ten odcinek. Później się okazało, że przebił się przesuwając zderzakiem kilka rosnących tam drzew (... a wyglądały na takie solidne...).
Na koniec zostało już tylko zdobycie góry piaskowej. I tu znów ostatnie mrozy pozwoliły na szczytowanie wszystkim autkom.
Rafał po raz kolejny pokazał że jego samego i jego samochód stać na wszystko. Tam gdzie początkowo wszyscy bali się nawet spojrzeć w dół, on zjechał, a w chwilę potem wyciął ostro pod tą samą górę. Gdyby nie zniosło go na bok, to dojechałby prawie na sam szczyt, ale i tak jestem pełen podziwu, bo zabrakło mu dosłownie 10 metrów. Tu pierwszy poważny test przeszła nowa wyciągarka warszawskiego gościa - Tomka. Kilka "bzzz, bzzz, bzzz" i Wrangler był po chwili razem z resztą samochodów na górze. Teraz przyszła pora na samowolkę. Wszyscy rozjechali się po swoich koleinach, zaczęli wytyczać nowe trasy, zjazdy, podjazdy. Kilka godzina takich manewrów i po górce nie byłoby ani śladu ;).
Tomek próbował podciągnąć się na wyciągarce pod górę, ale w połowie roztopiły mu się klemy w akumulatorze. (Dla zainteresowanych OPTIMA RED TOP - jedna z klem po prostu sobie popłyneła, a mowia, ze Optimy są najlepsze)
Wszyscy zdążyli się wyszaleć, więc można było z czystym sumieniem wracać do domu. Trzeba będzie poczekać do odwilży i wybrać się do Koplan, które z sentymentem wspominali dziś co poniektórzy. Tam można przynajmniej ubrudzić samochód ;)
ARTURO ( załoga Adriana -czerwony Cherokee)


Bilans Strat

Stefan- urwał tylny zaczep przedniego prawego resoru który odwalił się wraz z kawałkami ramy
Rafał- padła mu wiskoza i wiatrak jakoś nie bardzo chciał się uruchomić pomimo ciągle wzrastającej temperatury silnika
Tomek (Uaz) - z tego co zdołałem zauważyć z góry to zgubił błotnik
Tomek (Jeep) - najpierw wyrwała mu się lina z wyciagarki (co bardziej złośliwi twierdzili, że to ja ją wyrwałem, bo mam ciut za dużo siły), a potem jedna z klem w jego OPTIMIE popłynęła sobie gdzieś i nikt nie wiedział gdzie jej szukać :-), połamany resor i zniszczone amortyzatory

Trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o awarie to była to chyba jedna z najciekawszych wypraw w zasadzie każdego spotkała jakaś niespodzianka. Jest to o tyle dziwne, że teren nie był wcale taki ekstremalny jak to było w planach. No cóż jak pech to pech.

KALI (kierowca czarnego DISCO)


Pewnie przeczytaliście już opisik wyprawy sporządzony przez Atrura, więc wiecie, że z Supraśla pojechaliśmy przez las i tam napotkaliśmy na swej drodze wielkie powalone drzewo. Wszystko wskazywało na to, że będziemy musieli zawracać, lecz nagle z gęstego lasu wychodzi Pan drwal. Ubrany był jak profesjonalny drwal, w kombinezonie, kasku i słuchawkach. W ręku trzymał piłę motorową. Ani się obejrzałem jak Grzesiek (kierowca Honklera) zamienił parę słów z naszym drwalem i po chwili już wielkie powalone drzewo było pocięte na kawałeczki, potem drugie równie durze drzewo padło jak zapałka. Gośc dostał dwa piwka i ruszył w swoja stronę.

Powiem tak... wyglądało to jak przedstawienie dla turystów, brakowało tylko wielkiej reklamy pewnej firmy wytwarzającej piły łańcuchowe.

Ale jak się okazało to był po prostu Pan który szedł sobie do pracy przez las, a na dodatek szkolny kolega Grześka

Gdy już droga była mniej więcej przejezdna ruszyliśmy. Była tam pewna malutka rzeczka, a raczej strumyczek który spowodował, że było dość grząsko, ale co tam, jedziemy.

Problemy z przejechaniem miały tylko dwa samochody: Honker Grześka - myślę że Grzesiek po prostu nie skręcił po wyjechaniu ze strumienia. Przednie koło nie mogło zaczepić się o wystający korzeń, a tylne również ślizgało się po pniu ściętego wcześniej drzewa

A druga maszyna która utkwiła to był Galloper. No cóż, okazuje się, że blokady mechanizmów różnicowych na niewiele się zdają gdy się nie ma dobrze przygotowanego samochodu. Opony i prześwit - tego zabrakło Galloperowi.

Po pokonaniu przeszkody ruszyliśmy dalej. No niestety potem to już tylko jechaliśmy i jechaliśmy, po asfaltach, szutrowych drogach. Do celu naszej podróży - małej wioski pod Sokółką (normalnie asfaltem około 50km) dojechaliśmy robiąc wielkie koło i przejeżdżając ponad 100km. Wszyscy mieliśmy już tak tego jeżdżenia dość, że jak to ktoś określił - "Brały już nas głupawki". No cóż trochę się Adrianowi plany pomieszały.

A na zdjęciach widać nasz postój w Krynkach.

Dojechaliśmy wreszcie do Kundzina celu naszej podróży. Jeszcze tylko parę podmokłych łąk i jesteśmy na miejscu.

Ale niestety mi już w tym monecie jazda się skończyła. Ząb czasu naruszył moja ramę, do tego szybka (jak na UAZa to szybka) jazda po wyboistych wiejskich drogach, spowodowały urwanie się zaczepu resoru. Byłem niestety zmuszony w tym miejscu opuścić przemiła gromadka i udać się żółwim tempem do domu. Miałem do przejechania około 80km, a z taką awarią musiałem uważać i przy zawrotnej prędkości 40km/h jakoś dojechałem.

Na wspomnianej już łące Kali niespodziewanie znalazł piękny rowek. No ale Tomka wyciągarka mu pomogła.

Dalej już nie byłem ale ludzie opowiadali mi co się działo, no i wszystko jest na filmie z Tomka (żółty UAZ) kamery. Więc postaram się coś tam napisać.

Podjazd po dość stromą i długa górkę. I ognisko.

Majka i Kali nalepiają jedynie słuszna naklejkę listy off-road na swojego nowego Discovery

Poniżej zabawy na wielkiej górze z piasku

Góra ta została usypana przez spycharki, które z jednej strony piach napychały, gdzie powstał dość łagodny podjazd, a z drugiej bardzo strony stok, gdzie piach po prostu swobodnie spadał. I właśnie z tej drugiej strony podejść jest bardzo ciężko, no ale Rafał swym Wranglerem zjechał.

A za nim ruszyła reszta

Ale Rafał nie dawał za wygrana, jak zjechał to i próbował wjechać.

Po przejechaniu paru metrów samochód przestał poruszać się do przodu, a zaczął wkopywać się w sypki żwir. Wrangla zaczęło znosić w lewo, co powodowało iż jeszcze trochę i piękny Wranglerek sturlałby się i przybrał inne kształty niż te założone przez Jeepa. Na video wygląda to bardzo niebezpiecznie, a podobno w rzeczywistości było jeszcze gorzej.

Ala na szczęście na górze czuwał Tomek ze swa nowa wyciągarką. Szybkie podczepienie liny i na twarzy Rafała pojawiły się kolorki inne niż blado biały.

Potem Tomek próbował swych sił w podciągnięciu się na górę za pomocą swej wyciągarki.

Lecz niestety, wyciągarka choć dobra to akumulatorek został zweryfikowany negatywnie. Odspawała się jedna klema.

I tak oto zakończyła się wyprawa 9. Miało być bardzo przyjemnie i wesoło, było średnio. Powodem były chyba uszkodzenia i bardzo długa jazda po twardych drogach. Praktycznie żaden samochód nie wrócił cało do domu, no może za wyjątkiem Discovery, a załogi i kierowcy byli bardzo zmęczeni. Można by powiedzieć że o to chodzi... no ale ja tam wole męczyć się podczas pokonywania ciekawego i trudnego terenu, a nie podczas monotonnej jazdy.

No ale może to tylko moje wrażenia.

Uszkodzenia: (chyba Kali o wszystkim nie wie...)

  1. Mój UAZ-urwany zaczep resoru (praktycznie koniec z jazdą i kapitalny remont UAZA.
  2. UAZ Tomka-sklepane (i może popękane) tylne resory
  3. Wrangler Rafała-padnięte sprzęgło wiskotyczne na wentylatorze.
  4. Galloper Daniela-Pogubione chlapaki i coś złego ze zderzakiem (po prostu weryfikacja plastików - myślę pozytywne uszkodzenia pod kątem off-roadu)
  5. Blazer Darka-chyba bez uszkodzeń
  6. Honker Grześka-jw.
  7. Discovery Michała-jw.
  8. Cherokee Adriana-coś w przednim zawieszeniu (ale chyba nic groźnego bo jeździ dalej)
  9. Cherokee Tomka-Czeka go chyba wymiana akumulatora i amortyzatorów, połamany resor.

Fot. Adrian (czerwony szeroki)

Fot. Darek - Balzer

Tekst Stefan (zielony UAZ)

Podstrona wyswietlana 95 razy.

Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone