Wyprawa 14 cz.1

Niedziela, 19 stycznia 2003roku. Znowu, dzwoni telefon... Znowu zaspałem!!!

Jak zwykle, spóźniony przyjeżdżam na miejsce zbiórki. Już na mnie czeka Sylwia z Rafałem swym czarnym potworkiem i nasz nowy towarzysz Robert swym Uazem.

Jedziemy, jak zwykle, do Supraśla. Grzesiek i Grzesiek już na nas czekają w swych maszynach (UAZ i Honker). Silniki rozgrzane.

Zajeżdżamy jeszcze do szkoły po wodery. Pamiątkowa fotka i ruszamy.

Jedziemy zwartą grupą prowadzeni przez niezastąpionego Adama. Poruszamy się w większości po bardzo śliskich leśnych drogach. Temperatura powietrza od paru dni utrzymuje się na wysokości około 4-5 st. C, jednak nocą spada poniżej zera. Dlatego z reguły pod kołami mamy lód, czasami śnieg, a innym razem po prostu ściółkę leśną.

Pierwszą ofiarą bardzo śliskiego podłoża pada Grzesiek, ześlizgując się z trawersu opiera się swym błotnikiem o betonowy słupek.

A cała reszta podkręca swe maszyn by wnet poczuć adrenalinę.

Jedziemy dalej. Tam gdzie nie ma domów, płotów i betonowych słupków.

Porzucając przetarte szlaki odbijamy w przecinkę leśną, by niebawem opuścić swe pojazdy i wziąć w ręce siekiery.

Ok., droga wolna, jedziemy dalej.

Co rusz wyskakując z wozów by sprawdzić przejezdność kolejnych 200metrów.

I docieramy do rzeczki. Zastanawiamy się jak ja przejechac. W jednym miejscu chyba się nie da, bo leży wielkie drzewo, ale za to za rzeczką jest przejezdna przecinka.

Może mapa pomoże??

Jednak decydujemy się na przejechanie strumienia w innym miejscu. Co prawda dalej jest bardzo gęsto i chyba się nie da pojechać, ale o to się potem będziemy martwili. Grzesiek pierwszy rusza przez strumień. Przejechał bez większych problemów.

Zaraz po nim ruszył Rafał swym Jeepem. Ale niestety zawisł na haku.

W ruch poszły siekiery i szpadle. Ziemia jest mocno zmarznięta wiec trzeba trochę popracować.

Gdy okazało się, że i tak za daleko się do przodu nie pojedzie, gdyż jest za gęsto, zapadła decyzja o wyciągnięciu Rafała za pomocą Uaza Roberta.

Grzesiek też ruszył spowrotem prze strumień. Jednak droga powrotna nie okazała się zbyt łatwa. W wykopane przez Rafała dziury, wpadły koła Uaza. Trzeba było pociągnąć Jeepem.

I jednak trzeba było wybrać pierwszy wariant. Trochę pracy siekierą i z dużego konara drzewa leżącego w wodzie zrobił się przejezdny patyczek.

Pierwszy ruszył Rafał

Tuż za nim Grzesiek Honkerem

Potem był Uaz

I na koniec Robert Uazem. Nieszczęśliwie maszyna mu zgasła i niestety bez pomocy drugiego Uaza się nie obeszło.

Znowu jedziemy. Las, Las... trzeba stanąć i looknąć w mapę.

I jedziemy dalej, las, las, ale droga... a raczej jej brak jest bardzo interesujący.

Po paru chwilach byliśmy już na dość dziwnym nieużytku, dookoła las a tu polana z jakimis górkami... Trzeba to zbadać dokładniej. Pierwszy był Grzesiek UAZem.

A Rafał tez nie podarował tym górkom. Przejechał po nich w te i spowrotem, czasami z mała pomocą.

Grzesiek tez postanowił pokonać góreczki jeszcze raz ale od drugiej strony.

Koniec części pierwszej ....

 

Podstrona wyswietlana 61 razy.

Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone