Jakoś tak ostatnio dziwnie się składa ale wyprawy są organizowane dosłownie z dnia na dzień. Nie ma nawet często kiedy zwołać większe grono. Ale cóż, dobrze że są!!. A jeśli już o wyprawach mowa to przedstawiam Wam kolejna i zarazem pierwszą w 2004 roku wyprawę. Czyli Wyprawa 17. Jest 8 luty 2004 roku, miły niedzielny poranek. Pogoda zapowiada się świetnie – około 6st. C, troszkę wieje, czasami zaczyna kropić deszcz, jednak zaraz przestaje i zza chmurek uśmiecha się do nas, swymi cieplutkimi i jasnymi promieniami słoneczko. Zbliża się godzina 10, dolałem już olej do silnika, wymieniłem zaczep ze zwykłej kulki na haubiczny. Punktualnie zjawia się mój brat i pilot – Paweł oraz pasażerowie – Gosia i Marcin. Czekamy jeszcze na Wojtka który miał do mnie przyjechać swym UAZem na wyżej wspomnianą godzinę. Jest około 10.30 – dzwoni Wojtek, że padł mu akumulator – prosi o cierpliwość. Jest około 11.00 – dzwonie do Wojtka i oferuje, że podjadę do niego i jakoś wspólnie odpalimy auto. Ruszamy...mija około 10 minut – dzwoni Wojtek, że już odpalił i czeka tylko na swojego pilota. Zatrzymuje się i czekam, przód mojego UAZa wystaje z bocznego wjazdu na jakaś budowę niczym policyjny radar . Jest około 11.30 – w końcu... jedzie Wojtek z Arturem. Jeszcze tankują gaz i wreszcie RUSZYLIŚMY. Trasa jaka wyznaczyłem, to już tradycyjny szlak od Choroszczy (koło Białegostoku), w dół rzeki Narew, aż do jazu nieopodal wsi Rzędziany. Z utwardzonej nawierzchni zjeżdżamy na zalane wodą łąki. Jest dość grząsko i bardzo mokro, trochę się obawiam czy na pewno brnąc dalej. Ale po konsultacjach z Pawłem, Arturem i Wojtkiem, stwierdzamy, że trzeba spróbować, ale w odpowiedniej odległości od siebie. Żółty UAZ z Wojtkiem i Arturem na pokładzie rusza pierwszy, ja za nim. Czasami po wodzie , czasami można wjechać na maleńkie wzniesienie.
Im bliżej rzeki Narew tym łąki staja się coraz bardziej podmokłe, bardzo często musimy wysiadać i sprawdzać podłoże – dobrze że mamy kalosze!!
Czasem dołki są płytkie ale czasami można trafić na coś głębszego
Potem skierowaliśmy się w stronę znanych już trzeb brodów na starorzeczu rzeki Narew. I tu chyba była najlepsza zabawa. Bo choć od paru dni jest dodatnia temperatura to jednak dość grube tafle lodu zalęgają jeszcze gdzie niegdzie.
Pojechaliśmy jeszcze przez podbiałostockie wioski na punkt widokowy w Topilcu, ale niestety już Wojtka i Artura UAZ odmówił dalszej współpracy, tzn. odmówił tak częściowo, bo pracowały tylko 2 z czterech cylindrów. Dlatego też o dalszej jeździe w terenie nie było mowy. A więc do domu, do cywilizacji, komputerów i telewizorów... aż żal wracać.
Już się nie mogę doczekać kolejnego weekendu... dzwonie po znajomych i organizujemy kolejny wyjazd. Tym razem już trochę wcześniej by ludzie mogli się przygotować.
Foto: Paweł Ostrowski Teks: Stefan Ostrowski (zielony UAZ) |
Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone