Wyprawa 21

Od dawna już nie było nic nowego na naszej stronie.

Czas to zmienić i ożywić trochę ludzi i ruszyć do przodu.

Więc witam Was na kolejnej wyprawie.

Jest 12 czerwca 2005 roku. Od jakiegoś czasu pogoda nie może się zdecydować: były upały, potem zimno i deszcz, ale dziś jak na życzenie słoneczko świeć i nic nie pada.

Wstałem około 9 rano. Na wyjazd umówiłem się z naszym nowym kolega – Marcinem, właścicielem Łady Niva – na 10 rano. Marcin widać pożąda jednostka, przyjechał tuż po 9. Tak więc co prawda nie zdążyłem zjeść i się umyć ale co tam...

Pogadaliśmy i o 10 wskoczyliśmy w auta. Ja swym Zielonym Uazem, Marcin, łaciatą nivką.

Trasa jak zwykle – okolice Choroszczy, pod Białymstokiem, trasa ogólnie przejechana przeze mnie już chyba z 10 razy, tak wiec teoretycznie znana i nic nie powinno mnie zaskoczyć.

Najpierw ja jadę przodem. Pogoda piękna na łąkach sucho. Dojeżdżamy do pierwszego rowka, prawie ni ma wody więc się zaczynam obawiać czy oby trasa nie okazała się zbyt lajtowa i Marcin będzie pewnie zawiedziony terenem jaki przygotowałem.

Jedziemy dalej w wzdłuż rzeki Narew w kierunku jazu.

Trasa z zamierzenia miała być lekka i rekreacyjna, tak więc razem ze mną i bratem Pawłem, w Uazie znalazł się nasz bratanek który już od małego przygotowany jest to podróżowania uazem J

 

Więc jeśli trasa taka prosta, to puszczamy przodem Marcina. Nigdy tędy nie jeździł więc na pewno będzie mu ciekawiej jechać przodem niż ciągnąć się za mną.

No i niespodzianka. Marcin jadąc przodem wjechał w dużą kałuże, na której środku jak się okazało jest rów. Nivka zgasła a w środku wszystko zaczęło pływać.

Podczepiamy do Uaza i wyciągamy Łade z wody.

Osuszenie kabli, odczekanie paru chwil i nivka jak nowa...

Jak już wspominałem – tras miała być lajtowa, wiec ani gumowych butów ani porządnej liny...

Ale nie możemy się poddawać i zawracać... trzeba zbadać teren i do przodu. Zdejmuje więc buty, podwijam nogawki i w wodę gruntować teren...

Odczepiamy linę i Nivka rusza ponownie...

Ale znowu staje, jednak jest szansa na przejechanie. Ponownie gaśnie, jednak udaje się ja odpalić i rusza do przodu.

Udało się, teraz uaz...

 

Mój brat siada za kierownicę. Ale dawno już nie jeździł uazem, wybiera trochę złą drogę i wtapia tył auta. Jednak niva jest już na drugiej stronie wiec podczepiamy linę i do przodu

Znając już trasę , wiem że przed nami jeszcze jeden przejazd przez wodę. Nauczeni poprzednia przeprawą, od razu zaczynam od zbadania gruntu.

Ok. droga wytyczona, pierwszy jedzie mój brat moim uazem. Niestety, okazało się że muł jest bardzo głęboki, uaza wtapia się przodem. Podczepiamy Ładę i wyciągamy maszynę z rowu.

Wybieramy wspólnie inna drogę trochę bardziej po prawej. Wsiadam za kierownicę swojego uaza i udaje mi się bez problemu przejechać. Zaraz za mną rusza łada i tez na spokojnie przejeżdża wodę.

Jedziemy dalej. Teoretycznie już powinno być gładko. Ale jednak poziom wody w otaczających nas staro rzeczach rzeki Narew jest duży, dlatego tez co i rusz napotykamy na głębsze lub płytsze kałuże. Ogólnie jest mokro. A tam gdzie jest torf na wierzchu, tam się zaczyna zabawa.

Już sam nie wiem co nas jeszcze czeka. Zawsze było tu sucho...

A tu kolejna i kolejna przeszkoda...

Pół biedy, jeżeli to tylko zagłębienie terenu i da się podjechać drugim autem i pociągnąć. A gdy takie błota są jedno za drugim...

Kombinujemy ze skracaniem liny i próbujemy ciągnąć.

Ok. wyjechaliśmy na twarda drogę.

Myślałem że krócej nam to zejdzie i podskoczymy jeszcze na fajne brody gdzie wody jest więcej, ale dno kamieniste. Jednak niestety, czas nagli. Trzeba wracać do domu.

Wracamy więc do Choroszczy. Zmęczeni, i brudni. W autach błoto, na ubraniach błoto. Ja już nawet nie zakładam butów bo to nie ma sensu J

Przyroda nas zaskoczyła ale zaskoczyła bardzo mile. Trasa była trudna, przy drugiej dużej kałuży zastanawialiśmy się czy nie zawrócić... ale co to by była za porażka.

Przejechaliśmy i jesteśmy z tego dumni.

Jeżeli chodzi o nowy samochód w naszym składzie – Łade Nive to nas mile zaskoczyła. Choć na bardzo kiepskich jak na błoto, typowo szosowych oponach to walczyła dzielnie i widać że to auto potrafi. Co prawda nisko zawieszony silnik szybko się zalewa wodą, ale myślę że to kwestia dopracowania...

 

Więcej fotek z tej wyprawy w dziale Slajdy.

 

Tekst Stefan Ostrowski

Foto Stefan i Paweł

Podstrona wyswietlana 58 razy.

Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone