Wyprawa 24

Witam wszystkich na naszej 24 wyprawie.

Tym razem bodźcem do zorganizowania wyjazdu był Tomek z czerwonej Nivy, i przyznam że choć miałem chęć wyjechać bardziej w strony lasów i Puszczy Knyszyńskiej, to jednak Tomek namówił nas na przejechanie starą, dobrze już znana trasą w okolicach Choroszczy. Trasa znana, powtarzana do znudzenia... ale jednak dziś było inaczej...

Wyruszyliśmy 23 kwietnia 2006, punktualnie, 11.30 spod mojego domku w Choroszczy. Skład ekipy tym razem niewielki: Ja swym zielonym Uazem + brat Paweł i nasz bratanek, Bartek. Do tego w Nivce Tomek. Rafał (czarny Wrangler) miał dojechać około 12... sprawy rodzinne.

A wiec pojechaliśmy...

Przyznam, że ten wstęp jest dłuższy niż nasza początkowa jazda. Gdyż ujechaliśmy jakieś 2 km, gdzie 1 km był pokonany po asfalcie... gdy torfowa łąka zatrzymała moją zieloną strzałę. I to tak skutecznie że autko prawie natychmiast wlazło po mosty. Tyły zabezpieczał Tomek Nivą, zawrócił się, podjechał, zaczepiliśmy liny, prawidłowo, szarpnął dwa razy mojego uaza.... i sam równie mocno wlazł w namoknięty torf.

Takim to sposobem około godziny 11.40 siedziały dwa nasze autka zakopane po mosty w torfie...

Ale nie tracąc czasu Tomek wyjął ręczna wyciągareczke i podłączył go pomiędzy Uaza a Nive. Namęczyliśmy się porządnie wachlując dźwignią i przesuwając linę po 30 mm. Początkowo zaczął wychodzić Uaz, potem Niva, potem znowu Uaz...ostatecznie Uaza przesunęliśmy do tyłu jakieś 2 metry, Łada ani drgnęła.

W między czasie Tomek wpadł na pomysł zakopania koła zapasowego i podłączenia do niego wyciągarki tak by łada wyszła z bagna do przodu... niestety koło nie chciało się klinować...

Potem nadszedł czas na podnoszenie Nivy. Niestety brak dobrego podnośnika dał się nam wyznaki, małym podnośniczkiem Tomek pchał łade ku górze a ja z Pawłem podkopywaliśmy mokry, błotnisty torf i podkładaliśmy kawałki drzewa... jednak operacji tej nie zakończyliśmy, gdyż około 12.40 naszym oczom ukazał się czarny Wrangler Rafała. Po owacyjnym przywitaniu wybawiciela, podłączyliśmy jego wyciągarkę pod łade... wyszła bez problemu, potem podobnie z uazem... i koniec zabawy... a mu tu przez 2 godziny walczymy...

Nic jedziemy dalej, trzeba umyć autka...

Pojechaliśmy na miłe brody we wsi Rogowo. Tu poziom duży – wiosna, wody przybyło... po zbadaniu głębokości Tomek ruszył pierwszy, za nim ja uazem i Rafał zabezpieczając tyły. I tak przez 3 brody dojechaliśmy do rzeki Narew.

Teraz wzdłuż rzeki do jazu we wsi Rzędziany. Jednak wody dużo, czasami malowniczo przelewa się z łąk do rzeki, czasami stoi tworząc rozlewiska. Ogólnie pięknie i zarazem niebezpiecznie... dna nie widać.

Ale co tam dla nas... Tomek ofiarnie w kaloszach do połowy łydki gruntowała większe rozlewiska zanurzając się ponad kolana..

I takim oto sposobem dojechaliśmy do jazu. Jeszcze chwilka odpoczynku, dyskusje o wszystkim i o niczym, odpoczynek w pięknym kwietniowym słoneczku i czas do domku...

Było super, kto był ten wie...

Fotki tym razem wszystkie w galerii

Podstrona wyswietlana 75 razy.

Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone