Wyprawa 27

Jest niedziela 22 października 2006. Typowa Złota Polska Jesień, piękna pogoda... ranek wita nas słońcem, na deszcz się nawet nie zanosi... wiec po co siedzieć w domu - ruszamy w teren.

Wszyscy, (czyli zapowiedziany Tomek Nivą, Robert Uazem, Wojtek swoim nowym Patrolem) mieli do mnie zjechać na godzinę 11.
Czekam...
Około godziny 9.40 już dzwoni Tomek... ale nie po to by jak sądziłem powiedzieć, że się spóźni, lecz po to by powiedzieć, że już z Wojtkiem (zielona Frotka) siedzą zakopani w okolicach wsi Rzędziany.

Zbliża się 11 wiec dzwonię do Wojtka (biały Patrol) by jechał w stronę Rzędzian, ja już wyruszam, akurat podjeżdżał do mnie Robert Uazem, wiec wspólnie pojechaliśmy, po drodze spotkaliśmy Wojtka i ekipa gotowa, jedziemy wyciągać Nive i Frotkę.

Po dotarciu na miejsce okazało się, że tylko niva siedzi po osie w torfie, a frotka po prostu ma awarię rozrusznika. Bez problemu wyciągnęliśmy Nive, uruchomiliśmy frotte przy pomocy patrola i tak 2 uazy, patrol, niva i frotka ruszyły w dalsza trasę.
Objechaliśmy znajome tereny rzeki Narew i ponownie wróciliśmy do wsi Rzędziany, skąd asfaltem na prośbę Wojtka pojechaliśmy na znajome brody (podobno dobrze woda działa na rozruszniki w Oplach).
Lecz niestety, rozrusznik w Oplu ani drgnie i Wojtek niestety pożegnał się i wrócił do domu - szkoda, bo dalej było bardzo ciekawie. Przy okazji dołączył do nas Artur swoim świeżo zakupionym Land Roverem Discovery. Następnie poprowadziłem całą ekipę (oczywiście tradycyjnie myląc drogę) do wsi Topilec Kolonia (jeździłem tam często podczas poprzednich wypraw). Tak niestety, ale niski stan rzeki Narew spowodował, że miejsca często mocno podmokłe były prawie zupełnie suche.
Ruszyliśmy wiec dalej w stronę bardzo ciekawego brodu na małej rzeczce. Najpierw drogą potem skręciłem i pojechaliśmy bardzo ciekawą przecinką leśną wzdłuż pięknie położonej rzeczki. Las jest tam widać młody, ale bardzo zanieczyszczony przez rosnące wszędzie krzaczaste leszczyny i inne badziewia. Przedzieraliśmy się bardzo wolno, ale ja uazem dałem radę. Obawiałem się trochę o długiego patrola i Discovery, które jest dość wysokie, ale i oni sobie poradzili.

Dotarliśmy do wspomnianego brodu. Wody - powiedział bym - średnio, ale teren znajomy i wiem że na dnie są dziury. Ale Wojtek strasznie chciał sprawdzić patrola w wodzie i błocie. Pojechał pierwszy. Jego duże koła doskonale poradziły sobie z dziurami na dnie rzeki.
Po nim ruszył Artur Land Roverem, również bez problemu przejechał.
Na koniec Robert Uazem... tez bez problemu choć wielkość kół znacznie mniejsza.
Gorzej było z drogą powrotną. Robert ruszył pierwszy Uazem i jadąc po starych śladach wskoczył w koleiny zrobione przez Patrola... niestety siedzi na całego. Podczepiamy line do mojego uaza i niestety do przodu ani drgnie. Artur rozwija line do wyciągarki i wyciąga uaza do tyłu.

Po wyciągnięciu Uaza Artur ruszył swoim disco. Stanął w tym samym miejscu co Uaz. Ale wyciągarka do drzewa i wyjechał.

Wojtek wielkim patrolem już wyczuł, co tam jest na dnie i objechał trochę bokiem - udało się bez problemu.

Wiec jeszcze tylko Uaz...

Robert pojechał śladami Wojtka i próbował objechać trochę bokiem wielkie dziury na dnie brodu... ale niestety tylne koło mu wpadło i stanął. Ale wyciągarka patrola spokojnie wyjęła Roberta z bagna.

Ja uazem na oryginalnych oponach, oraz Tomek nivą już nawet nie próbowaliśmy wjeżdżać. Dalej ruszyliśmy na żwirownię. Wiem że tam są fajne górki lecz pierwsza sprawia trochę problemu bo trzeba prawie zakręcić autem o 90 stopni na bardzo wąskim przesmyku, gdzie po prawej i po lewej stronie sa spore spadki terenu.

Ruszyłem pierwszy uazem... trochę pokombinowałem i bez większych problemów przejechałem.

Po mnie ruszył Artur Disco.. oj niestety nie wykręcił zbyt dobrze... mało brakowało i bok był by klasyczny... musieliśmy trochę pokombinować.

 

(próbowaliśmy nawet użyć wyciągarki z patrola, ale niestety patrol zsuwał się w dół)
Podkopaliśmy troche łopatą i jakoś się udało.
Wojtek patrolem nawet nie miał szans na wykręcenie i postawienie auta prostopadle do zbocza. Więc zaryzykował i pojechał trochę trawersując zbocze... choć tylne koło miał w górze to jakoś się udało... ale było cieniutko...
Następnie pojechał Robert uazem i Tomek Nivą - pojechali identycznie jak ja i w ogóle nie mieli problemów z przejazdem.

Ok. dochodzi 15... a ja obiecałem żonie że na 15 będę w domu... wieczorem przychodzą goście opijać naszą wiechę na nowym domku... Wyjazd uważam za bardzo udany, umyśle, że dobrze się bawiliśmy, no może nie licząc Kasi i Asi (pasażerki Patrola i Land Rovera) - strasznie się bały o swoje auta... a raczej o mężów i chłopaków...

Do następnego razu!!

Tekst i zdjęcia - Stefan (zielony UAZ)

Podstrona wyswietlana 20 razy.

Stefan Ostrowski - www.mojuaz.com
Wszystkie prawa zastrzeżone